Dziś, w ten późno-jesienny wieczór zapraszamy Was na wycieczkę na malowniczą wyspę Rodos.
Miejsce to wybraliśmy na swoją podróż poślubną i była to bardzo dobra decyzja. Zwłaszcza biorąc pod uwagę to, że nie jesteśmy fanami błogiego lenistwa polegającego na smażeniu się na plaży, a raczej aktywnie spędzamy urlop. Dlatego też z samego Faliraki, zobaczycie niewiele zdjęć, a zabierzemy Was w kilka pięknych zakątków wyspy, które na pewno warto odwiedzić!
„Wyprawę” rozpoczniemy od miasta Rodos, stolicy wyspy. W środku dnia bardzo zatłoczone, bardzo turystyczne, (dla nas) nieszczególnie ciekawe. Ale przy odrobinie motywacji, aby wstać o świcie, można zobaczyć piękne, budzące się miasto – malownicze uliczki, zaspanych handlarzy przygotowujących się do zalewu miasta przez turystów, uśmiechnięte, śliczne dzieciaki, no i całe stada kotów… ale o kotach nie dziś 🙂
Nie trudno zauważyć, iż elementem niemal każdej fotografii jest skuter… Uliczki starego miasta Rodos są na tyle wąskie, że samochody praktycznie nie mają tam wstępu… nie znaczy to jednak, że nie należy uważać, powiedziałabym wręcz przeciwnie – oczy dookoła głowy są tam na pewno przydatne!
Ze stolicy kierując się na południe docieramy do wspomnianego wcześniej Faliraki – niezaprzeczalnie najbardziej komercyjnego i imprezowego zakątka wyspy. Tam mieszkaliśmy, tam wędrowaliśmy i w „wolnych chwilach” 😉 plażowaliśmy.
Zobaczcie jakie piękne tam wschody i zachody słońca, a zwłaszcza wschody, podczas których, przy odrobinie szczęścia można zobaczyć wybrzeże Turcji (lekko zarysowane na 2 zdjęciu)
Pora na kolejny przystanek. I kolejny, cudowny wschód słońca, tym razem nad Anthony Quinn Bay – przepiękna zatoka, znana z resztą z filmu „Działa Navarony” – wspaniałe, niezatłoczone miejsce do pływania, nurkowania, odpoczywania…
A propos nurkowania…
I odpoczywania… a może 2w1?
I widok na kolejnego rybaka, tym razem na Ladiko Beach, kolejnego greckiego miejsca zapierającego dech w piersiach, zwłaszcza o świcie, póki nie dotrą tam jeszcze tabuny turystów.
Jadąc dalej „w dół” wyspy zatrzymamy się w zapomnianej osadzie rybackiej, Charaki, zaczynając od ruin potężnego zamku joannitów. Prowadzą do niego wysokie, kamienne, zniszczone schody, po których, jak wynika z naszych obserwacji, najczęściej wędrują kozy. Żywej duszy tam nie spotkaliśmy, a zarówno zamek, jak przepiękna roztaczająca się z niego panorama na wioskę i zatokę dostarczyły nam niesamowitych wspomnień, nie wspominając o ogromnych i bardzo szybkich jaszczurkach wygrzewających się na skałach…
Sama wioska sprawia wrażenie zatrzymanej w czasie. To doskonałe miejsce dla osób, które pragną odciąć się od świata – cisza, spokój… sielanka…
Naszym kolejnym celem było starożytne miasto Lindos. Ogromne wrażenie robi już jego widok z szyby samochodu 🙂 Trzeba oczywiście było zatrzymać się prawie na skarpie, aby to uwiecznić… 🙂
Po znalezieniu miejsca parkingowego (kąt nachylenia do zjazdu ok 45 stopni… na piasku przy plaży – centrum miasteczka jest zamknięte dla jakiegokolwiek ruchu kołowego) wysiedliśmy nad przepiękną zatoką…
Nie przyjechaliśmy jednak aby plażować – wyruszyliśmy w górę stromymi uliczkami pomiędzy jedynymi w swoim rodzaju białymi domami. Popularnym środkiem komunikacji są tam osiołki. Eh, żal mi tych czworonogich biedaków ciągnących ludzi w górę i w dół, w górę i w dół…
Choć było już prawie południe, jakoś udało nam się ominąć grupy turystów i spokojnie pospacerować.
I tak oto dotarliśmy do wysuniętego najbardziej na południe miejsca wyspy. Prasonisi, bo o nim mowa, raz jest półwyspem, a raz wyspą, bowiem kiedy wąski przesmyk zostanie zalany przez wodę oddziela się ono od Rodos.
Wieje tam niesamowicie silny wiatr, a fale są bardzo wysokie, jest to więc raj dla fanów windsurfingu (ale i dla nas, gdy pozwoliliśmy sobie na odrobinę szaleństwa skacząc na falach…… to dopiero niesamowite wrażenia.
Dla typowych plażowiczów nie jest to najlepsze miejsce, ba, nie jest to nawet dobre miejsce, ponieważ na plaży, mimo tego, że jest bardzo piękna, leżeć po prostu się nie da… myślę, że po 5 minutach można zostać zasypanym przez piasek 🙂
Choć nasz samochód ugrzązł tam w piasku i wydawało się, że już nie wyjedziemy, stery objęłam ja, a Jacek z 4 nieznanymi, ale bardzo życzliwymi osobami, pomogli nam się wygrzebać! Uf! Pojechaliśmy dalej! Hurra!
I tak oto naszym oczom ukazała się przepiękna, dzika, bezludna plaża z morzem w kolorze którego do tej pory określić nie potrafię, z niesamowitą białą pianą… po prostu NIEBIAŃSKA PLAŻA! Była to już zachodnia strona wyspy, leżąca nad Morzem Egejskim, z silniejszymi wiatrami i niezagospodarowanymi plażami. Mojej radości końca (prawie)nie było, poczułam się jak w zupełnie innym świecie…
Niestety jednak czas nas gonił, trzeba było wyruszyć dalej… Następnym punktem miały być ruiny zamku joannitów w wiosce Monolithos… Jednak szaleństwo w falach i moja nieopanowana radość na poprzedniej rajskiej plaży sprawiły, że do końca dnia było coraz bliżej… Dlatego też zdążyliśmy jedynie zrobić zdjęcie na zamek z punktu widokowego oraz… zakupić pyszny miód i oliwę…
I w tym momencie nasza dokumentacja fotograficzna na jakiś czas się urywa. Wpakowaliśmy się w niemałe kłopoty… I wcale nie było nam do śmiechu. Drogi na Rodos nie są jakoś szczególnie bardzo oznakowane, jednak po zachodniej stronie wyspy znaków nie ma prawie wcale… I tak główna droga którą jechaliśmy zamieniła się w drogę jednopasmową, później kamienistą, a później już po prostu jechaliśmy stromymi zboczami nie mając pojęcia gdzie jesteśmy… a bak auta wcale nie był już pełny… i do zachodu coraz bliżej. I tak jechaliśmy i jechaliśmy czekając na cud (zawrócić nie było szans – i tak się dziwię, że się na tych dróżkach zmieściliśmy …) kiedy poziom paniki sięgał zenitu na szczęście wydarzył się cud … pojawił się asfalt, pojawił się człowiek, który wskazał nam trasę którą wrócimy na drogę główną. Udało się!!!! Wróciliśmy na trasę, jednak straciliśmy sporo czasu i benzyny… dlatego, jeżeli niedoświadczeni wybieracie się na wycieczkę samochodem po Rodos, a droga wydaje się podejrzana, albo nie ma jednoznacznego znaku, że jest to dobra trasa – pytajcie, upewniajcie się… oszczędzi Wam to wielu problemów…
Musieliśmy więc wykasować z planu wycieczki kilka miejsc, jednak w zamian, gdy czasu jednak trochę zostało i znaleźliśmy się z powrotem po wschodniej stronie wyspy pojechaliśmy nad zatokę Traganou, znaną ze skalnych jaskiń, do których wstęp jest możliwy jedynie od strony morza…
I to z naszej greckiej wycieczki tyle…
Na koniec bonus z Turcji w ilości bardzo limitowanej 🙂 Temperatura sięgająca 40 stopni nie pozwoliła nam tam myśleć, nie wspominając o robieniu zdjęć.
Na początek wybrzeże w porcie Marmaris
A na zakończenie hit – TURKFIAT 🙂
Mamy nadzieję, że spodobało się Wam Rodos naszymi oczami… A zdjęcia pozwoliły Wam poczuć się cieplej, mimo, że zarówno w kalendarzu, jak i za oknami późna jesień!
Zapraszamy Was również na nasze pozostałe podróżnicze opowieści:
- Wietnam – Południe 2020
- Singapur
- Malezja kontynentalna – Melaka, Kuala Lumpur, Kuala Kangsar, Cameron Highlands
- Malezyjskie wyspy – Tioman, Pangkor, Penang, Langkawi
- Rajska Tajlandia – Koh Mook, koh Kradan, koh Lanta, Krabi, Trang i Bangkok
- Tajlandia Północna 2017
- środkowa Tajlandia 2015
- Kambodża
- Laos
- Teneryfa
- Malta
- Rodos
- Międzyrzecze Wołoskie
Zobacz naszą galerię fotografii : www.magiaobrazu.com
Skontaktuj się z nami:
* pod numerem telefonu: 608712019 / 662019661
* pisząc na maila: jacekanna@gmail.com
Dołącz do nas na facebooku: www.facebook.com/magiaobrazu
DamiaNNowaKOjj dawno nie miałaś tak dobrego wpisu granuluje i zdjęcia są rewelacyjne !!!! Jutro na spokojnie jeszcze raz oglądnę : )
m0nciajeju pieknie tam !!!!!! cudne zdjecia! pelen profesjonalizm!! ty na tej skale wygladasz jak syrena!:) ajaka opalona! widac, ze wspaniale spedziliscie czas!!:)
Gościkjakie piękne zdjęcia. również byłam na Rodos ale po stronie Faliraki. takich pięknych widoków w miastach nie ma. 🙂
gratuluje pięknych zdjęć.
P.S jeśli kochacie Grecję gorąco polecam Kos oraz Kretę. :):):):)
Anna i Jacek BieniekDziękujemy 🙂 My właśnie mieszkaliśmy w Faliraki, jednak wynajęliśmy samochód na jeden dzień, dzięki czemu zwiedziliśmy inne miejsca na wyspie 🙂 A było co oglądać! Kos, Kreta… no może kiedyś się uda 🙂 Pozdrowienia