Fotografie z podróży

Dziś znów będzie bardzo wakacyjnie i letnio 🙂 Zapraszamy Was na drugą część relacji z naszej ostatniej podróży – tym razem Kambodża. Spędziliśmy tam niecałe 13 dni i zrealizowaliśmy mniej więcej połowę naszego pierwotnego planu 😉

Jeśli chcielibyście jeszcze raz powspominać z nami Tajlandię – zdjęcia dostępne pod linkiem: Relacja z podróży po Tajlandii 🙂

Kambodża oczarowała nas swoją spokojną codziennością, przemiłymi mieszkańcami, wspaniałą kuchnią i niesamowitymi widokami 🙂 W przeciwieństwie do Tajlandii, wiele osób bardzo dobrze mówiło po angielsku, co znacznie ułatwiło nam komunikację 🙂 Choć w Tajlandii byliśmy zachwyceni serdecznością ludzi, tam bardziej było już widać, że ogromna ilość turystów wpływa na zachowanie mieszkańców – tutaj ciągle większość osób była niesamowicie przyjazna i miła 🙂 Zapraszamy do zdjęć! 🙂

zdjecia z podrozy, fotografia podroznicza, zdjecia z kambodzy, fotografie kambodza, zdjecia angkor wat, fotografie z siem reap, zdjecia z sihanoukville, fotografie wyspa koh rong, piekne krajobrazy, letnie krajobrazy, piekne pejzaze, zdjecia z azji, fotografie azja

Sama podróż z Tajlandii do Kambodży okazała się przyjemniejsza niż myśleliśmy, choć oczywiście nie obyło się bez przygód 😉 Czytaliśmy o różnych sposobach dotarcia do i za granicę, postanowiliśmy zaryzykować i wybrać najtańszy 🙂 Na słynnej bangkoskiej ulicy Khao San kupiliśmy bilety do samego Siem Reap za jedyne 300 bahtów (czyli ok 33zł) – a trasa ponad 400km! Wygodnym minivanem dojechaliśmy prawie do granicy (choć fakt, aby do niego wsiąść musieliśmy podążać za podejrzanym panem na motorku, małymi uliczkami, gdyż na ulicy głównej zjawiła się policja ;-)). Tuż przed granicą z minivana kazano nam wysiąść, oznajmiając, iż teraz zmieniamy firmę, która już zabierze nas do Kambodży. Podzielono nas na grupy (według narodowości) i kazano czekać. Gdy tylko przyszła nasza kolej, tak jak się spodziewaliśmy , zabrano nas do „biura” – pięknie przystrojonego, flagi, godła itd., panowie w mundurach – wszystko miało wyglądać bardzo oficjalnie. Poinformowano nas, że musimy teraz załatwić wizę – 100% ceny drożej niż powinno to być na granicy 😉 Chwilę podyskutowaliśmy, że nie jesteśmy zainteresowani -panowie usilnie próbowali nas przekonać, że musimy załatwić wizę natychmiast, tu i teraz, a jeśli nie to odłączamy się od ich grupy na własną odpowiedzialność, postraszyli, że muszą to zgłosić na policję itd… Zażądaliśmy, aby dowieźli nas, zgodnie z biletem do granicy, w końcu chyba zrozumieli, że nie zarobią na nas dodatkowych pieniędzy i obiecali odwieźć na granicę, ostrzegając, że jeśli my ich już po kambodżańskiej stronie nie znajdziemy – nasz problem, oni nas szukać nie będą i do miasta nie zawiozą ;-). Naprawdę warto czytać relacje innych osób z podróży aby nie dać się oszukać, jak naprawdę większość osób, które jechały z nami… Z „biura” wyprowadzono nas tak, abyśmy nie mieli okazji porozmawiać z osobami, które zapłaciły niemal podwójną opłatę… przy drodze poczekaliśmy ok 15 minut, aż zjawił się prywatny samochód, który zawiózł nas na granicę 🙂 Tutaj też poznaliśmy nowego kompana podróży, który również wiedział, ile ma kosztować wiza i nie dał się oszukać 🙂

Na samej granicy dosyć długo trzeba było postać w kolejkach, ale nie było tak źle 😉 Niestety, choć za wizę powinniśmy byli zapłacić 20 $, korupcja jednak jest tam spora i zapłaciliśmy 30$ i 100baht (kolejna łapówka) – nie było jednak dyskusji z urzędnikami tam – jeśli nie chcieliśmy zapłacić, wciskano nam w dłoń nasze dokumenty i wypychano z kolejki 😉 no więc skusiliśmy się – lepsze 30$ na granicy niż 50$ w niby biurze 😉

Ku naszemu zdziwieniu po przejściu granicy zabrano nas do darmowego autobusu, które dowiózł nas na duży międzynarodowy przystanek, gdzie uwaga uwaga – pan z firmy, która miała nas dowieźć do Siem Reap (jeszcze kolejne 2h jazdy..) sam nas odnalazł i wręczył bilet do miasta. Byliśmy niezwykle zaskoczeni i szczęśliwi 😀

Po 2 godzinnej jeździe w końcu dotarliśmy do Siem Reap! 😀

Bardzo zależało nas aby zwiedzić (największy na świecie – 400km2) kompleks świątynny Angkor. Nie bez powodu mówi się, że jest to jedna z najwspanialszych atrakcji archeologicznych świata! Na nasz środek transportu do i pomiędzy świątyniami wybraliśmy wspaniałe, super-rozklekotane rowery 😀 Choć planowaliśmy wstać na wschód słońca, czyli ok 5.00 rano okazało się, że żaden budzik nie był w stanie nas obudzić… i tak zaczęliśmy wycieczkę nieco później 😉

Na sam początek udaliśmy się do Angkor Wat – nieco przeraził nas ogrom turystów, których wprawdzie wcale nie widać na zdjęciach, ale były ich tam miliony 🙂 Angkor Wat to największa, najważniejsza i najbardziej znana świątynia w całym kompleksie – nie ma chyba osoby, która by o niej nie słyszała. Zbudowana w XII wieku świątynia zajmuje powierzchnię 195 hektarów. Początkowo wzniesiona dla hinduskiego boga Visnu, została później przekształcona w buddyjską świątynię. Szybko jednak zwiedziliśmy ją i postanowiliśmy uciec od turystów w nieco spokojniejsze miejsce…

Detale architektury w świątyniach naprawdę są niesamowite i często wspaniale zachowane!

Tuż po Angkor Wat dotarliśmy do świątyni Bayon, która najbardziej nas zachwyciła. Niesamowicie udekorowana kamiennymi twarzami robi niesamowite wrażenie! Do tego zdecydowanie mniej zwiedzających! Nieco rozczarowani po Angkor Wat – zachwyciliśmy się zwiedzając Bayon! Świątynia ta została wybudowana w sercu Angkor Thom u schyłku XII wieku / początkiem XIII wieku podczas rządów króla Jayavarman-a VII.

Następnie trafiliśmy do świątyni Baphuon, która odobnie jak Bayon, znajduje się w Angkor Thom. Wzniesiona w połowie XI wieku dla hinduskiego boga Shiva .Warto zwrócić tutaj uwagę na fakt, że w całym kompleksie należy mieć odpowiedni strój – aby wejść do świątyń nie wystarczy nawet chusta zakrywająca ramiona – wymagane są bluzki – dlatego też, poniższy widok na żywo obejrzała tylko męska część naszej grupy – dziewczyny z chustami musiały poczekać (i miały okazję aby odpocząć w cieniu :-))

Udało nam się jeszcze zobaczyć mniejszą świątynię Ta Som – ukrytą wśród drzew…

Najbardziej jednak zależało nam, aby dotrzeć do Ta Prohm – świątyni, którą na pewno wiele osób kojarzy z filmów, np. Tomb Rider. Zawsze zachwycały nas na zdjęciach widoki ogromnych świątyń porośniętych korzeniami drzew… Niestety na miejscu okazało się, że ta część kompleksu Angkor jest w dość kiepskim stanie – powalone budynki, poodcinane korzenie, wszechobecne stelaże i rusztowania. Całkiem przygnębiający widok – takie miejsce i niszczeje. Na szczęście zaczęto już (jak widać) zabezpieczać te miejsca i będą one odrestaurowywane. Nie będzie to już to samo, ale pamięć zostanie zachowana 🙂

Świątynia ta, początkowo nazwana Rajavihara, została wzniesiona w 1186r. na zamówienie króla Jayavarman-a VII dla bogini mądrości Prajnaparamita.

A poniżej cała nasza ekipa 🙂 Pozdrowienia dla Eweliny i Guillaume 🙂 / Greetings Ewelina & Guillaume 🙂

Na koniec klimatycznie, zachodowo. Choć nie zwiedziliśmy całego kompleksu (byłoby to raczej niemożliwe do dokonania w jeden dzień :-)) pokonaliśmy ponad 60km i przywieźliśmy sporo wrażeń 🙂

Kiedy Angkor mieliśmy już za sobą, marzyło nam się morze i nieco większe odludzia… 🙂 Wybraliśmy się wówczas do nadmorskiej miejscowości Sihanoukville (najpopularniejszy kurort plażowy w Kambodży i miejsce z którego mogliśmy później dostać się na wyspę, o której marzyliśmy). Rozpieszczały nas tam piękne widoki, chłodne, super tanie piwko i wspaniałe jedzenie 🙂 Trafiliśmy na zakwaterowanie przy Victory Beach – bardzo przyjemne miejsce i niedaleko portu 🙂

Cena piwa w nadmorskiej knajpce – 0,50-0,75$, do tego dwa homary – 1$ – bajka! 🙂

Kultowa happy pizza – jest naprawdę happy 😉

Jako, że nie jesteśmy zwolennikami zbyt długiego wylegiwania się na plaży, wybraliśmy się na wycieczkę na Ochheuteal Beach, która była dosyć sporo oddalona od naszego miejsca zamieszkania, a droga nie była zbyt przyjemna (na szczęście wracaliśmy już plażą ;-)), miły pan po drodze zaproponował nam podwózkę 😉

Klimat nadmorskich knajpek jest tam niesamowity. Przy promenadzie trwa wielka nocna impreza, ale już kawałek dalej można usiąść w ciszy i spokoju wsłuchując się jedynie w szum fal 🙂

W końcu jednak opuściliśmy Sihanoukville i dotarliśmy do naszego miejsca marzeń – prawdziwego raju – na wyspę Koh Rong! 2 godziny rejsu łódką z niesamowitymi widokami i oto jesteśmy. Koh Rong to niewielka wyspa (15 km długości i 9 km w najszerszym miejscu), która niemal całkowicie porośnięta jest dżunglą – poza czterema wioskami rybackimi – my trafiliśmy do Koh Tuch village. Cała wyspa zachwyca białymi plażami z turkusową wodą, przepiękny widok! Warunki na miejscu sa bardzo proste (w naszym pierwszym miejscu noclegowym, choć była łazienka, nie było wody ;-)), gdzieniegdzie dostępne jest wifi. Niestety coraz większe zainteresowanie turystów wyspą, choć pozwala się jej rozwijać, wpływa na dość spore zanieczyszczenie… W najbliższych latach ma tam jednak powstać park krajobrazowy, co pozwoli na ochronę wyspy 🙂

Typowy widok o świcie – wędrujący plażą byk 😉

Domki na drzewie – do zamieszkania <3

My, jak to my – leżeć zbyt długo nie możemy – wybraliśmy się więc cztero kilometrową plażę – jedno z niewielu miejsc, w które mogliśmy wybrać się pieszo (oprócz tego tylko dżungla, przez którą nie poleca się samotnie spacerować ;-))